wtorek, 15 grudnia 2015

Wycieczka WUTW do Zakopanego





Jesienna wycieczka WUTW do Zakopanego była dla wielu z nas podróżą sentymentalną. Jak dobrze nam zdobywać góry i młodą piersią chłonąć świat… Tak śpiewaliśmy w drodze, bo każdy z osobna pamiętał to miejsce z czasów swojego dzieciństwa i młodości. Jakże inaczej patrzy się wtedy na świat… Góry, ich ogrom, monumentalizm, potęgę i nieokiełznanie - wrażenia, które niezależnie od wieku, od kondycji, od doświadczeń piechurskich – chce się przeżywać, a Tatry po prostu… zdobywać. Tym razem nie było inaczej.
Zakopane odkrywaliśmy jednak pod nowym hasłem. Poza nieodzownym walorem geograficznym i krajobrazowym, Zakopane jest przede wszystkim prawdziwą kolebką polskiej kultury przełomu XIX i XX wieku. Górskie miasteczko, oddalone od Krakowa o zaledwie dwie godziny drogi, stało się w czasach przemian kulturowo-społeczno-gospodarczych w burzliwych czasach począwszy od lat 90. XIX i początku XX wieku, aż do czasów powojennych, miejscem, gdzie najpełniej rozkwitła polska literatura i myśl o kulturze. Mowa o młodopolskiej i późno-modernistycznej tradycji na kartach zakopiańskiej historii. I my uwiedzeni legendą Tetmajera, Witkacego, Staffa, Tuwima, Wyspiańskiego i wielu innych, podążyliśmy w sentymentalną podróż za młodopolanami.
Prawdziwym przedmurzem dla rozwoju epoki Młodej Polski, miejscem narodzin, edukacji i życia wielu znanych twórców przełomu XIX i XX wieku był Kraków. Dawna Stolica Królów Polskich przywitała nas słońcem i gościła w życzliwych murach Zamku Królewskiego na Wawelu, gdzie zwiedzaliśmy wspólnie część komnat królewskich z imponującą kolekcją zabytków świadczących o wielowiekowej świetności polskiej monarchii. Wawel, dla wielu z nas miejsce, które odwiedziliśmy po latach, okazał się nieodkrytą perełką. Najnowsze prace archeologiczne, badania antropologów i historyków, odkrywają nowe i nieznane dotąd fakty. Kolejny powód by wrócić tam za jakiś czas.
Zakopane przywitało nas zmienną i kapryśną aurą – deszcz i mgły przesłoniły widok na Tatry. Niepocieszeni, ale absolutnie nie zrezygnowani wykorzystaliśmy górskie powietrze, by naładować nasze miejskie płuca zimnym, czystym i zdrowym powietrzem z serca polskich gór. Tetmajer zwykł mawiać, że nie ma w Polsce miejsca, gdzie polskie serce bije mocniej, krew w żyłach płynie szybciej, a łza w oku kręci się bardziej, niż u szczytu samych Tatr. Może też dlatego od początku czuliśmy, że góry, niezależnie od aury, są dla nas wyzwaniem, przygodą ale także miejscem relaksu i wsłuchania się w samych siebie.
Sprzyjała temu piesza wędrówka do Doliny Białego, którą odbyliśmy w deszczu, spotkanie z góralskim folklorem w deszczowy wieczór, który spędziliśmy wspólnie w jednej z zakopiańskich karczm.
Urokliwe miasteczko powitało nas wernisażem i wieczorem poetyckim w domu Sztaudyngera, gdzie swoje zdolności oratorskie i świetną pamięć prezentowali słuchacze naszego Uniwersytetu, wygrywając przy tym unikatowe wydanie dzieł pisarza.
Odwiedziliśmy willę Kasprowiczów z mauzoleum Marusi Kasprowiczowej. Tam przekonaliśmy się, że polska kultura i literatura nie mają sobie równych. Bogowie nie lubią ludzi szczęśliwych… to motto pozostało w naszej pamięci po odwiedzinach domu, w którym Jan Kasprowicz spędził najwspanialsze lata swojego życia.
Nie brakowało także czasu dla zakopiańskiej cyganerii – Witkacy i wystawa w muzeum w willi Oksza pozostawiło w nas wrażenie iście młodopolskie – tam zobaczyliśmy, jak rodzi się legenda.
Nie było czasu na nudę, a czas wolny spędzaliśmy na Krupówkach gwarząc, oddychając górskim powietrzem i chłonąc jesienną aurę Zakopanego.
Słońce wyszło dla nas symbolicznie… W drodze na Krzeptówki… Zza chmur wyłonił się Giewont. Symbol Zakopanego, który pięknym widokiem ukoronował naszą wyprawę. To był piękny czas.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz