piątek, 18 października 2013

Wyjazd integracyjny WUTW do Krainy Rumianku - 11 - 12 X 2013 roku.



Z czym się kojarzy Kraina Rumianku? Z latem, ze spokojem i z sielanką. No i z wyjazdem integracyjnym Studentów Wilanowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Część z nas wyruszyła na eskapadę w całkiem nieznane miejsce położone gdzieś w Polsce, dokładnie 180 km od Warszawy w powiecie Parczew, w województwie lubelskim. Nastrój jak zwykle radosny, pełen ciekawości i nadziei na czekające nas niespodzianki i dobry czas. Po ponad czterech godzinach podróży (ze względu na nieprzewidzianą, ale na szczęście rozpoznaną i usuniętą awarię autokaru) dotarliśmy na miejsce. Powitał nas dwupiętrowy budynek dawnej szkoły tysiąclatki z dużym napisem: „Ośrodek Edukacji Regionalnej im. Janusza Bilkiewicza w Hołowno”. Na ścianach są namalowane kwiaty, podwórze pięknie zagospodarowane, a w środku wszędzie czyściutko, bardzo kolorowo i tak przyjaźnie. Na drugim piętrze są miejsca do spania, podobnie jak w schronisku. Swojski i smaczny obiad, składający się z zupy pokrzywowo-lebiodowej (pychota) i fury najprzeróżniejszych pierogów (te z kaszą gryczaną i mięta są rewelacyjne), zdecydowanie poprawił samopoczucie Studentów. Świecące słońce i piękna, złota, polska jesień są tylko tłem dla szczerego, cudownego uśmiechu Gabrysi Bilkiewicz, prezes Stowarzyszenia Aktywizacji Polesia, a na roboczo szefowej Krainy Rumianku, gospodyni Ośrodka. Po kawie i pysznym cieście własnej roboty, zwiedziliśmy w promieniach słońca cały ośrodek: duże podwórze, otoczone domkami z drewna, dawnymi spichrzami. Jest tam sklepik i suszarnia ziół oraz duża stodoła z barem pod orczykiem, miejscem do biesiadowania, tańcowania i spania na sianie. Obok domek piętrowy zbudowany ze słomy i gliny w ramach realizacji projektu nauki budownictwa. Na podwórzu jest miejsce na ognisko, wiata na grilla i WIEJSKIE SPA - nastrojowe miejsce. Rosną piękne kwiaty, stoją plecione fotele i stolik. W jednym z zaadaptowanych spichlerzyków jest gabinet kosmetyczny, oferujący profesjonalne masaże, a w drugim autentyczna sauna oraz obok na dworze "prysznic" do polewania się zimną wodą. Jest też podlaska chata drewniana, pięknie pomalowana z zewnątrz, ale w środku wymagająca jeszcze remontu. Na tle pola stoi duża drewniana figura Anioła, który czuwa nad wszystkim. Wszędzie mijamy pracowników ośrodka, życzliwych uśmiechniętych i chętnych do pomocy. W głównym budynku Ośrodka - dawnej szkole, w klasach zostały urządzone specjalistyczne pracownie, w których można poznać tajniki plecenia cudów ze słomy czy wikliny, spróbować ulepić z gliny aniołki czy inne figurki i po ich wyschnięciu wypalić je w specjalnym piecu. Można poznać zasady tkactwa od pola do tkaniny, czyli 40 czynności do wykonania tzw. soroczki, a w pracowni wyposażonej w autentyczny piec chlebowy jest szansa na pyszne wypieki, np. drożdżowe rogaliki nadziewane powidłami. Zatem każdy z uczestników wyjazdu mógł oddać się swojej pasji lub zgłębić tajniki plecionek, lepienia czy pieczenia. Niektóre osoby wykazały się niesamowitymi zdolnościami przy pleceniu słomy, lepieniu figurek czy pieczeniu rogalików. Jednym słowem, było coś dla ciała i dla oka. Coś dla ducha też, gdyż Zespół Obrzędowy RUMENOK przedstawił ciekawe widowisko „O zielarce Szeptusze” z brawurową rolą Szeptuchy (miejscowej Seniorki) Był to świetny wstęp do warsztatów zielarskich, które były poprowadzone bardzo ciekawie i profesjonalnie przy palącym się ognisku. Dzięki temu nie tylko nauczyliśmy się rozpoznawania ziół z pobliskiej łąki i ogrodów kwiatowo-ziołowych, ale także poznaliśmy zasady zbioru i suszenia ziół oraz ich zastosowania w medycynie ludowej, kuchni i kosmetyce, a do tego otrzymaliśmy receptury na domowe preparaty z ziół dziko rosnących i ogrodowych. Wieczór był wspaniały, w stodole odbyła się biesiada przy suto zastawionych stołach, połączona ze śpiewami przy akompaniamencie akordeonu. Tak więc do późna zajadaliśmy miejscowe smakowitości, śpiewaliśmy, tańczyliśmy i popijaliśmy głównie „markowe nalewki”. Wiele osób skorzystało z możliwości masażu ciała, a niektóre skusiły się przed snem na wizytę w saunie. Rano po pysznym śniadaniu z przebojowym, prawdziwym białym serem pełni zapału wzięliśmy udział w grze terenowej „Awantura w Krainie Rumianku". Mistrzyni Gry podzieliła nas na trzy grupy i omówiła zasady gry. Z dużym zaangażowaniem zabraliśmy się za wykonywanie określonych zadań: rozpoznawaliśmy zioła, lepiliśmy na kole przedmioty z gliny, odwiedziliśmy pustelnika, zielarkę i leśniczego, gdzie musieliśmy odpowiedzieć na tematyczne pytania. W obejściu gospodyni, próbowaliśmy dojenia krowy oraz rzucania jajkami, a także zgłębiliśmy anatomię krowy, przekupywaliśmy przemiłego Skrzata, a Królowej Kindze znaleźliśmy zagubione w soli pierścienie. Przez cały czas wędrowaliśmy wśród zabudowań, łąk i pól wsi Hołowno i szukaliśmy gdzie może być Leśne Licho, które znalazło tajny sposób umożliwiający mu przebywanie wśród ludzi i szkodzenie im oraz nękanie mieszkańców rumiankowej wioski (z płotów giną garnki, coś plącze koniom grzywy, niszczy płótno roszące się na łąkach, tłucze jajka w kurnikach, zakwasza krowom mleko), co powoduje kłótnie wśród sąsiadów podejrzewających się wzajemnie o wyrządzone szkody. To niepiśmienna Karczmarka posiada dokument, w którym napisane jest, jak się owego Licha pozbyć, ale nie odda go za darmo, trzeba go od niej wykupić. Każda grupa otrzymała: sakiewkę z kilkoma rumiankowymi pieniążkami, mapę, dzięki której trafiała do kolejnych postaci, i kartę gry, na której zbierała punkty. Zdobyte w grze przedmioty uczestnicy po zaciekłych targach wymieniali u Karczmarki na rumiankowe dukaty, by mieć ich jak najwięcej na wykup dokumentu. Wspaniała zabawa, przypominająca trochę podchody, ale bardziej urozmaicona, no i ten duch rywalizacji. Ostatecznie wygrały Powoje, chociaż Malwinki też były blisko sukcesu. Dotlenieni, lekko zmęczeni, ale radośni z apetytem zjedliśmy pożegnalny obiad, na który składała się zupa grzybowa, pysznie podana kasza gryczana z gulaszem i bardzo smaczna surówka z kapusty. I oczywiście najprawdziwszy owocowy kompot. Po szczerych zachwytach, podziękowaniach i pożegnaniach z panią Gabrysią oraz całym personelem z Krainy Rumianku wyruszyliśmy do Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego w Romanowie (20 km od Krainy Rumianku). J.I. Kraszewki spędził w Romanowie dzieciństwo (1813-1822) – przebywał u dziadków Anny i Błażeja Malskich oraz prababki Konstancji Nowomiejskiej, którym wiele zawdzięczał w ukształtowaniu jego czytelniczej wrażliwości czy nauki języków, głównie francuskiego, a także gry na fortepianie. Z dużym zainteresowaniem obejrzeliśmy pamiątki po naszym wielkim pisarzu i  dowiedzieliśmy się o jego bujnym, twórczym i jakże pracowitym życiu. Niewielu z nas zdawało sobie sprawę, jak wielostronnie utalentowany był Kraszewski. Potem pełni pozytywnej energii, podziwu dla talentów Kraszewskiego i zauroczeni parkiem wyruszyliśmy w drogę powrotną, by sobotni wieczór spędzić w gronie swoich Rodzin, które kiedyś możemy zabrać w magiczne miejsce do Krainy Rumianku.
kontakt: Hołowno – Kraina Rumianku, Gmina Podedwórze, powiat parczewski; tel. tel. 695993 378; e-mail warzewo@op.pl www.krainarumianku.pl
Tekst:  Elżbieta Wojciechowska-Lipka 
Foto:  Krystyna Potrzebnicka
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz