Z czym się kojarzy Kraina Rumianku? Z
latem, ze spokojem i z sielanką. No i z wyjazdem integracyjnym Studentów
Wilanowskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Część z nas wyruszyła na eskapadę w
całkiem nieznane miejsce położone gdzieś w Polsce, dokładnie 180 km od Warszawy
w powiecie Parczew, w województwie lubelskim. Nastrój jak zwykle radosny, pełen
ciekawości i nadziei na czekające nas niespodzianki i dobry czas. Po ponad
czterech godzinach podróży (ze względu na nieprzewidzianą, ale na szczęście
rozpoznaną i usuniętą awarię autokaru) dotarliśmy na miejsce. Powitał nas
dwupiętrowy budynek dawnej szkoły tysiąclatki z dużym napisem: „Ośrodek
Edukacji Regionalnej im. Janusza Bilkiewicza w Hołowno”. Na ścianach są
namalowane kwiaty, podwórze pięknie zagospodarowane, a w środku wszędzie
czyściutko, bardzo kolorowo i tak przyjaźnie. Na drugim piętrze są miejsca do
spania, podobnie jak w schronisku. Swojski i smaczny obiad, składający się z
zupy pokrzywowo-lebiodowej (pychota) i fury najprzeróżniejszych pierogów (te z
kaszą gryczaną i mięta są rewelacyjne), zdecydowanie poprawił samopoczucie
Studentów. Świecące słońce i piękna, złota, polska jesień są tylko tłem dla
szczerego, cudownego uśmiechu Gabrysi Bilkiewicz, prezes Stowarzyszenia
Aktywizacji Polesia, a na roboczo szefowej Krainy Rumianku, gospodyni Ośrodka.
Po kawie i pysznym cieście własnej roboty, zwiedziliśmy w promieniach słońca
cały ośrodek: duże podwórze, otoczone domkami z drewna, dawnymi spichrzami.
Jest tam sklepik i suszarnia ziół oraz duża stodoła z barem pod orczykiem,
miejscem do biesiadowania, tańcowania i spania na sianie. Obok domek piętrowy
zbudowany ze słomy i gliny w ramach realizacji projektu nauki budownictwa. Na
podwórzu jest miejsce na ognisko, wiata na grilla i WIEJSKIE SPA - nastrojowe
miejsce. Rosną piękne kwiaty, stoją plecione fotele i stolik. W jednym z
zaadaptowanych spichlerzyków jest gabinet kosmetyczny, oferujący profesjonalne
masaże, a w drugim autentyczna sauna oraz obok na dworze "prysznic"
do polewania się zimną wodą. Jest też podlaska chata drewniana, pięknie
pomalowana z zewnątrz, ale w środku wymagająca jeszcze remontu. Na tle pola
stoi duża drewniana figura Anioła, który czuwa nad wszystkim. Wszędzie mijamy
pracowników ośrodka, życzliwych uśmiechniętych i chętnych do pomocy. W głównym
budynku Ośrodka - dawnej szkole, w klasach zostały urządzone specjalistyczne
pracownie, w których można poznać tajniki plecenia cudów ze słomy czy wikliny,
spróbować ulepić z gliny aniołki czy inne figurki i po ich wyschnięciu wypalić
je w specjalnym piecu. Można poznać zasady tkactwa od pola do tkaniny, czyli 40
czynności do wykonania tzw. soroczki, a w pracowni wyposażonej w autentyczny
piec chlebowy jest szansa na pyszne wypieki, np. drożdżowe rogaliki nadziewane
powidłami. Zatem każdy z uczestników wyjazdu mógł oddać się swojej pasji lub
zgłębić tajniki plecionek, lepienia czy pieczenia. Niektóre osoby wykazały się
niesamowitymi zdolnościami przy pleceniu słomy, lepieniu figurek czy pieczeniu
rogalików. Jednym słowem, było coś dla ciała i dla oka. Coś dla ducha też, gdyż
Zespół Obrzędowy RUMENOK przedstawił ciekawe widowisko „O zielarce Szeptusze” z
brawurową rolą Szeptuchy (miejscowej Seniorki) Był to świetny wstęp do
warsztatów zielarskich, które były poprowadzone bardzo ciekawie i profesjonalnie
przy palącym się ognisku. Dzięki temu nie tylko nauczyliśmy się rozpoznawania
ziół z pobliskiej łąki i ogrodów kwiatowo-ziołowych, ale także poznaliśmy
zasady zbioru i suszenia ziół oraz ich zastosowania w medycynie ludowej, kuchni
i kosmetyce, a do tego otrzymaliśmy receptury na domowe preparaty z ziół dziko
rosnących i ogrodowych. Wieczór był wspaniały, w stodole odbyła się biesiada
przy suto zastawionych stołach, połączona ze śpiewami przy akompaniamencie
akordeonu. Tak więc do późna zajadaliśmy miejscowe smakowitości, śpiewaliśmy,
tańczyliśmy i popijaliśmy głównie „markowe nalewki”. Wiele osób skorzystało z
możliwości masażu ciała, a niektóre skusiły się przed snem na wizytę w saunie.
Rano po pysznym śniadaniu z przebojowym, prawdziwym białym serem pełni zapału
wzięliśmy udział w grze terenowej „Awantura w Krainie Rumianku". Mistrzyni Gry podzieliła nas na trzy
grupy i omówiła zasady gry. Z dużym zaangażowaniem zabraliśmy się za
wykonywanie określonych zadań: rozpoznawaliśmy zioła, lepiliśmy na kole
przedmioty z gliny, odwiedziliśmy pustelnika, zielarkę i leśniczego, gdzie
musieliśmy odpowiedzieć na tematyczne pytania. W obejściu gospodyni,
próbowaliśmy dojenia krowy oraz rzucania jajkami, a także zgłębiliśmy anatomię
krowy, przekupywaliśmy przemiłego Skrzata, a Królowej Kindze znaleźliśmy
zagubione w soli pierścienie. Przez cały czas wędrowaliśmy wśród zabudowań, łąk
i pól wsi Hołowno i szukaliśmy gdzie może być Leśne Licho, które
znalazło tajny sposób umożliwiający mu przebywanie wśród ludzi i szkodzenie im
oraz nękanie mieszkańców rumiankowej wioski (z płotów giną garnki, coś plącze
koniom grzywy, niszczy płótno roszące się na łąkach, tłucze jajka w kurnikach,
zakwasza krowom mleko), co powoduje kłótnie wśród sąsiadów podejrzewających się
wzajemnie o wyrządzone szkody. To niepiśmienna Karczmarka posiada
dokument, w którym napisane jest, jak się owego Licha pozbyć, ale nie odda go
za darmo, trzeba go od niej wykupić. Każda grupa otrzymała: sakiewkę z kilkoma
rumiankowymi pieniążkami, mapę, dzięki której trafiała do kolejnych postaci, i
kartę gry, na której zbierała punkty. Zdobyte w grze przedmioty uczestnicy po
zaciekłych targach wymieniali u Karczmarki na rumiankowe dukaty, by mieć ich
jak najwięcej na wykup dokumentu. Wspaniała zabawa, przypominająca trochę
podchody, ale bardziej urozmaicona, no i ten duch rywalizacji. Ostatecznie
wygrały Powoje, chociaż Malwinki też były blisko sukcesu. Dotlenieni, lekko
zmęczeni, ale radośni z apetytem zjedliśmy pożegnalny obiad, na który składała
się zupa grzybowa, pysznie podana kasza gryczana z gulaszem i bardzo smaczna
surówka z kapusty. I oczywiście najprawdziwszy owocowy kompot. Po szczerych
zachwytach, podziękowaniach i pożegnaniach z panią Gabrysią oraz całym
personelem z Krainy Rumianku wyruszyliśmy do Muzeum Józefa Ignacego
Kraszewskiego w Romanowie (20 km od Krainy Rumianku). J.I. Kraszewki spędził w
Romanowie dzieciństwo (1813-1822) – przebywał u dziadków Anny i Błażeja
Malskich oraz prababki Konstancji Nowomiejskiej, którym wiele zawdzięczał w
ukształtowaniu jego czytelniczej wrażliwości czy nauki języków, głównie
francuskiego, a także gry na fortepianie. Z dużym zainteresowaniem obejrzeliśmy
pamiątki po naszym wielkim pisarzu i dowiedzieliśmy się o jego bujnym, twórczym i
jakże pracowitym życiu. Niewielu z nas zdawało sobie sprawę, jak wielostronnie
utalentowany był Kraszewski. Potem pełni pozytywnej energii, podziwu dla
talentów Kraszewskiego i zauroczeni parkiem wyruszyliśmy w drogę powrotną, by
sobotni wieczór spędzić w gronie swoich Rodzin, które kiedyś możemy zabrać w
magiczne miejsce do Krainy Rumianku.
kontakt:
Hołowno – Kraina Rumianku, Gmina Podedwórze, powiat parczewski; tel. tel.
695993 378; e-mail warzewo@op.pl www.krainarumianku.pl
Tekst: Elżbieta Wojciechowska-Lipka
Foto: Krystyna Potrzebnicka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz